Marketing jest umiejętnością wykorzystywania wiedzy o społeczeństwie dla celów komercyjnych. Niby proste ale jak rzadko stosowane w praktyce i niewygodne. Nikt, to jest żaden pracodawca robiąc rekrutację, nie pyta adeptów działu marketingu lub osób kandydujących na stanowiska związane z marketingiem o poziom ich wiedzy o społeczeństwie lub węziej – o konsumentach dóbr produkowanych przez markę. Jedyne czym się interesują – to znajomością NARZĘDZI. Nie wierzysz? No to zerknij w pierwsze lepsze ogłoszenie …
W takim ujęciu różnica pomiędzy rzeźbiarzem a murarzem jest nieistotna. Z drugiej strony firmy oczekują od kandydatów KREATYWNOŚCI – obojętnie co przez to się rozumie. Od rzeźbiarza można a nawet należy tego oczekiwać. A od murarza…?
Co na to rekruterzy oraz stojące za nimi firmy? Nic. Chyba nic.
W związku z tym „marketingi” mnożą się jak króliki w Australii. A to marketing miejsc, a to content marketing, event marketing …. ing …, ing.., ing…. Złudzenia związane z żargonem i narzędziami które mają jakoby przełożyć się na efekt są powszechne.
„….złudzenie (pomijając oszustwo) jest główną przeszkodą w coraz lepszym rozumieniu społeczeństwa i w tym kontekście, przyjmuje zwykle formę doktrynerstwa ubranego w mistyfikujący żargon. Poczucie humoru jest najrzetelniejszym wskaźnikiem odporności na to szaleństwo i zdolności do realistycznej oceny sytuacji społecznych”
Stanislav Andreski „Social Sciences as Sorcery”, London 1972.
No to śmiejmy się. Do rozpuku 🙂